fbpx

Chłodna głowa i gorące serce

20 września 2016

prof. Barbara Świątek-Żelazna ukończyła PWSM w Krakowie.
Studia podyplomowe odbyła w Konserwatorium w Paryżu pod kierunkiem prof. G. Crunelle. Pracowała w Orkiestrze Polskiego Radia i Telewizji jako flecista-solista.
Prowadzi działalność estradową jako solistka i kameralistka.

Za nami już II etap X Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka w Dąbrowie Górniczej.
W środę rozpoczynają się już przesłuchania finałowe, z udziałem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Zabrzańskiej pod batutą jej szefa, Sławomira Chrzanowskiego. W każdej specjalności do III etapu konkursu przepuszczono po 4 osoby. Czas na pierwsze podsumowania. Z jurorami rozmawia Regina Gowarzewska.

Prof. Barbara Świątek-Żelazna, flecistka, juror X Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka


Jak ocenia Pani uczestników specjalności flet, patrząc na nich z perspektywy już dwóch etapów?

Każdy konkurs niesie nowe doświadczenia nie tylko dla tych młodych ludzi grających, lecz także dla nas jako pedagogów. Moje spostrzeżenia po dwóch etapach konkursu Spisaka są optymistyczne. Stwierdzam, że poziom gry na flecie systematycznie się podnosi, aczkolwiek zawsze mam niedosyt, bo wiem, że może być jeszcze lepiej. Ale takie oczekiwania są chyba naturalne.

W jakim programie prezentowali się uczestnicy?

Program był bardzo dobrze przemyślany, zawierał różne epoki, style, formy muzyczne. Każdy z flecistów mógł zaprezentować trochę wiedzy i umiejętności związanych zarówno z epoką baroku, jak i muzyką klasyczną czy współczesną.

Co sprawiło im największą trudność?

Oni wszyscy są za mało ograni, mają jeszcze za mało obycia ze sceną. Oczywiście konkurs niesie inny rodzaj emocji niż koncert, podczas którego publiczność chłonie muzykę, żywo reaguje na przekaz. Wtedy jeżeli ktoś ma charyzmę i potrafi nią zarządzać podczas grania, natychmiast pozyskuje publiczność dla siebie. Tymczasem podczas konkursu ma się przed sobą jury, które chłodnym okiem ocenia, analizuje z nutami i notatkami w ręku. To może być deprymujące. Dlatego też wymagam od każdego, kogo przygotowuję do konkursu jako pedagog, żeby miał chłodną głowę i gorące serce.

Czy trudno było wyłonić tę najlepszą czwórkę?

Zdania jurorów zawsze są w pewien sposób podzielone, bo każdy z nas ma inną wrażliwość, jest wyczulony na inną estetykę, sposób rozumienia frazy, śpiewności linii melodycznej. Myślę jednak, że ta wyłoniona czołówka jest jednak dobrym wspólnym wyborem, przy czym chcę podkreślić, że w tej edycji konkursu pojawiło się dużo ciekawych osobowości, dobrych technicznie i muzycznie.

Finaliści wystąpią przed jurorami i publicznością już z orkiestrą.

To dla nich wielkie wyzwanie. Podczas lekcji w klasie z reguły pracuje się z fortepianem. Nie mają więc doświadczenia we współpracy z dyrygentem i zespołem. Trzeba odnaleźć się w muzycznej społeczności. Do tego udział w finale konkursu stanowi dodatkową presję. Jeżeli ktoś jest wrażliwy, brak mu jeszcze doświadczenia i odporności, to taka konfrontacja może go przerosnąć.

Czego oczekuje Pani od młodego muzyka, który staje przed Panią jako uczestnik konkursu? Oczekuję przede wszystkim podporządkowania sobie instrumentu. Żeby mógł śpiewać na tym instrumencie. Dopiero w takim momencie mogę mówić o muzyce.

Pozostałe newsy